Pierwsze cztery płyty genialne, potem wiadomo - to już nie Marillion

Z późniejszych mam jeszcze i też bardzo cenię piątkę - "Seasons End", ale to zupełnie inna bajka. Pierwsze cztery mam na CD i winylach (no, brakuje mi "Clutching" na winylu jeszcze) i zajmują honorową pozycję na półeczkach, i choćbym pół kolekcji musiał wyprzedać, zostaną.
Potem jeszcze Fish nagrał dwie bardzo fajne płyty solo, później niestety też zjazd, ale i tak lepiej niż to coś, co zostało jako Marillion.